Dolny Śląsk
Od Kłodzka po Wałbrzych ginęły talary i ludzie. Pozostały lochy, mury i legendy...
Tajemnice śląskich zamków Atrakcji na Dolnym Śląsku wystarczy nie tylko na 5, 10 czy 15 dni wakacji, ale na parę lat wędrówek i poszukiwań. Oprócz pasm górskich, idealnych na piesze wycieczki, są tu pozostałości dawnych twierdz, tajemnicze, mroczne podziemia i miasteczka, w których zatrzymał się czas.
Szlak, który proponujemy, wiedzie od Kłodzka przez Wałbrzych w kierunku Jeleniej Góry. Na naszej trasie nie przewidujemy spokojnych spacerów po promenadach uzdrowisk, świadomie pomijamy także raj dla amatorów geologii, czyli Jaskinię Niedźwiedzią w Kletnie i kopalnię złota w Złotym Stoku. Bo do tej wędrówki namawiamy przede wszystkim wagabundów, poszukiwaczy skarbów i legend oraz turystów, których potrzeb nie zaspokoi zwykły przewodnik.
Lochy Kłodzka Kłodzko, będące stolicą i sercem całej kotliny, jest miastem liczącym sobie ponad 1000 lat. Z jego murów można się uczyć polsko-czeskich dziejów. Czasy jego największej świetności przypadały na XV- XVII wiek, gdy Kłodzko było samodzielnym hrabstwem. Dawny gotycki zamek, a dzisiaj twierdzę górującą nad miastem, powiększył Jerzy z Podiebradu. Od czasów wojny trzydziestoletniej przechodziła z rąk do rąk. Raz władali nią Austriacy, raz Prusacy. Do dziś forteca jest przykładem znakomicie zaplanowanej budowli obronnej. Jej architektoniczne założenie to dzieło koronowe. Kiedyś składało się z trzech bastionów i łączących je kurtyn, później dobudowano jeszcze fort posiłkowy na Owczej Górze, na przeciwnym brzegu Nysy. Największą osobliwością twierdzy są chodniki minerskie będące wyrazem przebiegłości dawnych żołnierzy. Wybiegały na przedpola twierdzy i umożliwiały broniącym się wojakom podejście pod działa oblegającego miasto wroga. Podłożenie materiałów wybuchowych na pozycjach nieprzyjaciela nie było więc już wówczas wielką sztuką. Chodniki skonstruowano tak, że eksplozja, niszcząc działo, zawalała jedynie krótki odcinek podziemnej sieci. Łączna długość dróg minerskich w Kłodzku wynosi 44 km. W XVIII wieku zabudowania zamkowe rozebrano, dobudowano potężny donżon, bastion Wysoki i bastion widokowy. Lista sławnych ucieczek z twierdzy jest długa: otwiera ją pewien francuski oficer-arystokrata. Żądał on do każdego posiłku świeżej serwety i po kilkuset posiłkach miał już tyle „szmat”, że mógł skręcić z nich całkiem pokaźną linę. W czasach III Rzeszy Niemcy wymordowali tu fińskich lotników i marynarzy. Jedna z najnowszych legend przypomina zaś, że twierdzę kłodzką uratowała załoga „Rudego”, co zostało pokazane w jednym z ostatnich odcinków „Czterech pancernych...” i dlatego stoi do dziś. Gdy opuścimy mury, warto zejść do lochów. Tak, Kłodzko ma Podziemną Trasę Turystyczną! Powstała ona w oryginalny sposób. Otóż około połowy wieku temu miastu groziło zawalenie. Część Starówki wyglądała jak po trzęsieniu ziemi. Z ewidencji wykreślono 84 zabytkowe budynki, a ponad 400 kamieniczek wymagało natychmiastowego remontu. Zapadały się ulice, pękały ściany domów. Labirynt pustych piwnic, schronów i spiżarni wymagał błyskawicznego zabezpieczenia. Przed zagładą miasto uratowali specjaliści z Akademii Górniczo-Hutniczej. Labirynt dziwnych połączeń, który służył mieszkańcom Kłodzka przez wieki jako schronienie dla ludności cywilnej w czasie wojen, został ocalony i stał się 600-metrowym tunelem odwiedzanym przez gości.
Śląski Gibraltar
Kiedy wyjedziemy z Kłodzka na północ, możemy zrobić krótki przystanek w maleńkim Bardzie, które jest znakomitą bazą wypadową w kierunku Gór Bardzkich i Sowich. Zanim dotrzemy natomiast do „Śląskiego Gibraltaru” (tak bywa nazywana Srebrna Góra, gdyż nigdy nie została zdobyta), powinniśmy wiedzieć, że jest to twierdza, która pochłonęła worki talarów i wiele istnień ludzkich. Budowa Srebrnej Góry kosztowała 1 680 000 talarów, z czego, jak mówi podanie, 999 999 przeznaczono na wykucie studni (60 m głębokości!) na dziedzińcu Donżonu. Kiedy dowiedział się o tym pruski król, Fryderyk II, dla równego rachunku wrzucił do środka jeszcze jeden talar. Twierdzę budowano przez 12 lat, właśnie na polecenie Fryderyka II, który chciał umocnić pruskie panowanie na Śląsku. Budowlę ulokowano na czterech wzniesieniach głównego grzbietu Gór Sowich: Warownej Górze, Chochole Małym, Stawnej i Chochole Wielkim. Po drugiej stronie przełęczy stanął samodzielny fort Ostróg. Tylko raz w swojej historii, w 1807 roku, Srebrna Góra była oblegana. Stanęły u jej podnóża wojska napoleońskie. Jednak wkrótce zawarto pokój w Tylży i Francuzi odstąpili od oblężenia. Do twierdzy przylgnęła zaś chwalebna etykietka „tej, która oparła się Napoleonowi”.
Dzisiaj Srebrna Góra jest malowniczą i przy tym niebezpieczną budowlą. Do zwiedzania udostępniono tylko Donżon i Fort Ostróg (w latach II wojny światowej - oflag VIII B), pozostała część fortecy grozi niewypałami i zawałami. Zabytek popada w ruinę. Mimo to okolice twierdzy otacza atmosfera tajemniczości, a wśród mieszkańców krążą opowieści o skarbach. W pobliżu można zresztą odkryć niewielkie sztolnie srebra pozostałe po prowadzonych tu od XVI do XX wieku pracach górniczych. W schronisku PTTK, znajdującym się pod twierdzą, warto zapytać o drogę do pozostałości po dawnej kolejce sowiogórskiej. Niestety, tę podróż będzie można odbyć tylko w wyobraźni. Kolejka została zbudowana na przełomie XIX i XX wieku, istniała 30 lat i była przykładem znakomitej sztuki inżynierskiej. Stanowiła atrakcję Sudetów. Pociąg pokonywał 200 metrów różnicy wzniesień na odcinku 4 kilometrów i niekiedy poruszał się nawet przy 60 stopniowym nachyleniu. Niestety, w 1931 roku kolejkę zamknięto i... od tamtej chwili wciąż mówi się o jej przywróceniu do życia. Śladami po dawnej trasie są dwa 30-metrowe wiadukty, obecnie wykorzystywane do ćwiczeń przez alpinistów. Ale również bez lin warto wspiąć się na Most Katarzyny lub też Wiadukt Żdanowski i spojrzeć stamtąd na panoramę Sudetów.
Podziemne miasto
Pasmo Gór Sowich to łańcuch miejsc niezwykłych. Jej mniejsza, zachodnia część z Włodarzem (811 m. n.p.m.) i Osówką (707 m n.p.m.) jest pozornie mniej atrakcyjna dla zdobywców szczytów niż część wschodnia. Jednak właśnie w masywie Włodarza zachowały się słynne hitlerowskie podziemia z czasów II wojny światowej, ściągające w ten rejon turystów. Dzięki nim powstało zresztą następujące powiedzenie: słyszysz Walim, szukaj tajemnic. Zanim jednak udamy się na poszukiwania z latarką i w kaloszach, warto obejrzeć osobliwości z góry. Idealnie nadaje się do tego wieża na Wielkiej Sowie. Można z niej przy dobrej pogodzie obejrzeć widoki od Śnieżki do Śnieżnika. A pod stopami zobaczymy... wielkie, podziemne miasto. To nie żart! Powierzchnia tej znanej części ma 26 tys. m kw., a Niemcy swoją tajemniczą inwestycję nazwali „Riese”, czyli „Olbrzym”.W Górach Sowich zagadka goni zagadkę. We wnętrzu gór powstały potężne hale i tunele, z których część na przełomie 1942 i 1943 roku zdołano nawet obetonować. Przypuszcza się, że trwała tu produkcja rakiet V-1 i V-2, przeniesiona z Pennemünde. Wiadomo, że pracowali w tym miejscu więźniowie z obozu w Gross-Rosen. Lecz nie wiadomo, jakie miało być zastosowanie broni, której wytwórnia została tak skrzętnie ukryta. Część kompleksu „Riese”, po wojnie nazwana Podziemnymi Fabrykami Walimia, została udostępniona do zwiedzania. Można obejrzeć ogromne sztolnie, ponadto ekspozycję uzbrojenia z lat 1939--1945, wystawę sprzętu pożarniczego z XIX wieku oraz Most Baileya, oryginalną amerykańską konstrukcję z czasów II wojny światowej łączącą wejście do sztolni z drogą. Ten most został wzniesiony w 1943 roku i używano go m.in. w Afryce Północnej i Holandii do forsowania kanałów. Potem podarowano go Wojsku Polskiemu.
Perły regionu
Dalszą trasę w kierunku Wałbrzycha można byłoby potraktować jako odcinek tranzytowy. Wałbrzych jest miastem, w którym zamknięto nierentowne kopalnie i gdzie mieszkańców ogarnęła apatia oraz bezradność. Teraz szuka nowej tożsamości. Ale omijając Wałbrzych w oczekiwaniu, że nowe oblicze miasta stworzy dopiero przyszłość, warto zatrzymać się w dwóch miejscowościach, które bez zbytniej przesady można nazwać „perłami Śląska”. Zamek Książ jest jednym z największych zamków w Europie, trzecim pod względem wielkości w Polsce i - mimo zniszczeń - odznacza się wyjątkową malowniczością. Był siedzibą rodu Hochbergów, później wielokrotnie go rozbudowywano. Dzisiaj jest przykładem magnackiego eklektyzmu. Oprócz pałacowych wnętrz z balową Salą Maksymiliana, można zwiedzać 15-hektarowy ogród dendrologiczny i stajnie z hodowlą ogierów. Jak każdy szanujący się zamek, również Książ ma swoją legendę. Mówi ona, że właściciel Książa pragnął, aby jego żona Daisy, uznawana za najpiękniejszą kobietę Europy, codziennie dostawała kwiaty. Hochberg nie chciał być banalny i dlatego zamiast bukietów podarował jej całą oranżerię. Do dzisiaj można podziwiać egzotyczne okazy w palmiarni w Lubiechowie. Następny przystanek obowiązkowo zróbmy sobie w Krzeszowie. Czeka tu na nas barokowy zespół pocysterski, na który składają się klasztor, bazylika i kościół św. Józefa. Nawet osoby niezbyt zainteresowane zabytkami będą z pewnością oczarowane tym miejscem. Opactwo białych braci urzeka ciszą i pięknem architektury.
Zamki owiane legendą Zanim opuścimy dolnośląskie drogi (a najlepiej wracać z Jeleniej Góry, bo tu znajduje się duży węzeł komunikacji PKS i PKP), możemy na krótko zajrzeć do zamku Czocha koło Leśnej, oryginalnej warowni usytuowanej na wysokiej skarpie nad Kwisą i do zamku Chojnik górującego nad Sobieszowem. W każdym z tych miejsc warto spędzić choćby chwilę na tarasie z lornetką (może uda nam się wypatrzyć kolejne punkty godne odwiedzenia?) i wypić kawę w zamkowej kawiarence. Przy niej poczujemy, że koniec wakacyjnej włóczęgi, gitara i plecaki schowane w bagażniku, łączą się z uczuciem niedosytu. Szkoda, że następne lato będzie dopiero za rok...